III FSD Maraton MTB – czyli 2 lekcje na swojej ziemi

Rafał Chmiel i FSD Sport już przyzwyczaili nas że w czerwcu jedziemy po ziemi Strzelecko-Drezdeneckiej, a dokładniej po Strzelcach i kilku okolicznych wsiach. 30 i 50km do wyboru. Trasa płaska i szybka. Ale to nie zmienia faktu że bardzo fajna. Czuję się w domu, bo sam jestem FSD mimo że pod barwami MTB4Fun Gorzów Wlkp. jeżdżę. Jako że u siebie, to podejście zrelaksowane i bez stresu. Piątkowy serwis wykonany, najedzony, napity, wypoczęty. Czego chcieć więcej?

Na miejscu impreza rozkręcona na pełną gębę. Tłok w biurze zawodów, namioty sponsorów poustawiane, szczególnie widoczny był Scott Gorzów, namioty, banery, flagi, no i kilkanaście osób w firmowych koszulkach sklepu. Firma na medal.

Start o godzinie 11. Plan jest prosty – zaczynam na 100% a później tylko szybciej i mocniej. Co prawda piątkowe opady nie nastrajały zbyt pozytywnie, ale… ponoć kąpiele błotne zdrowe. Ustawiłem się w sektorze startowym już ok 10:40, aby być jak najwyżej, niestety sporo osób przede mną jeszcze. Trudno, będę się pchał do przodu.
27475118420_0351ac3e55_oOtoczony samymi swoimi twarzami i z wstępnie umówioną ekipą (Marek, Rafał, Darek) czekamy w blokach na start. No i poszli… start honorowy, ok 2km kawałkiem ulic Strzelec do wyjazdu na Piastowo, ciasno, nerwowo, kierownica w kierownicę. Nie da rady jechać umówionym szykiem, przebijam się jak mogę do przodu, trochę po chodniku nawet. Sam start honorowy ale zbyt wolny, stawka dusi się przy 25-28kmh, zawodnicy chcą sobie na plecy wjechać. Jak puszczono nas to odpaliliśmy na jakieś 35-40kmh. Stawka mocna, nikt nie odpuszcza.
13490587_1557399461232106_358615283128932418_o
Z mojej założonej ekipy widzę tylko Darka, dopiero po chwili pojawia się Marek za plecami. Jak skończył się asfalt to zaczęło się błoto. Kałuże na całą szerokość drogi, błoto bryzgające spod kół, 2 kałuże i już byłem cały w mokrym piachu, trzecia kałuża i już chlupało w butach… ajjjj… Otwarcie ust skutkowało tym że można było posmakować błotka. Mimo to nie ma zwalniania, musi być ogień. Tempo mocne, puls wysoki, łańcuchy już dzwoniące piachem, a co będzie dalej? Strach pomyśleć
27475101250_867cee5a70_o

DSC_0425Wpadamy do lasu i stawka się ustala, pojawia się nasza umówiona 4ka. Rafał na podjeździe wyrywa się do przodu. Mocarz. Mimo to zostajemy wszyscy w jednej stawce. I w taki ustalony sposób jedziemy przez następne kilka kilometrów. Około 13 kilometra dochodzi przede mną do fikołka zawodnika FSD Sport.
Jak uważnie się przyjrzeć to widać że zawodnik na chwilę puszcza kierownicę lewą ręką i starczyło do nieszczęścia. Na dodatek lecący rower zahacza o Darka, który  bokiem ląduje na poboczu. Jadąc 2 rowery za upadającym miałem nie lada niespodziankę, salwowałem się ucieczką w lewą stronę poboczem, prawie jadąc po plecach leżącego zawodnika. Wyhamowałem i odwróciłem się na Darka, który już się podnosił, ok, jadę dalej. Doganiam stawkę która jechała przed upadkiem i tutaj…

Lekcja 1

– zjeżdża mi siodełko, powodując że nieco niewygodnie się jedzie… jak to mój „mentor” powiedział: „jeżeli nie jest ok, to albo człowiek nie jest przygotowany, albo rower”, w tym przypadku rower – odkręcana sztyca po wizycie w górach i nieprecyzyjny powtórny montaż i dziękuję za uwagę. Czuję jak siedzę nisko, męcząc bardzo przy tym nogi. Zły na siebie, że pominąłem to przy przygotowaniu (tak jak z pompką – guma na Gryfie nauczyła mnie że ją też trzeba serwisować przed startem). Dobrze, że na profilu FSD Sport napisano że na bufecie będzie serwis, stwierdzam że dojadę i tam poprawię.I tak jak w planach tak zrobiłem, wpadłem na bufet z krzykiem – kombinerki, kombinerki! Szybko podniosłem siodełko, przycisnąłem samozamykaczem, a miły serwisant dokręcił mi śrubkę. Najpierw wydało mi się za wysoko, ale jednak było dobrze – szybka regulacja na oko udana.
Mimo że od razu mocno przycisnąłem i wyprzedziłem kilku zawodników to i tak nie doszedłem już mojej grupy, Marek i Rafał pojechali do przodu, za to złapałem Darka, mieliśmy podobne tempo, więc mogliśmy razem pracować powoli łykając kolejnych zawodników. Do rozjazdu MINI/MEGA dojechaliśmy w grupie około 8 zawodników. Po rozjeździe zostało nas 4.
_DSC8355 Pozwoliłem sobie na rozjeździe na długie prowadzenie grupy. Dobrze i mocno szło. Po drodze jeden odpadł, ale złapał się kolejny z nami. I w sumie we 4 osoby dość fajnie pracowaliśmy, każdy dawał zmianę. Jeden zawodnik szarpał na podjazdach, ale wracał do szeregu na prostych. Tą stawką dojechaliśmy już do mety. Ale zanim dojechaliśmy przyszła…

Lekcja 2

czyli uciekanie. Na podjeździe z którego się wyjeżdża z lasu (ok 6km do mety) czułem się dość silny i przeskoczyłem na przód aby poprowadzić… ale widząc że odskoczyłem stwierdziłem że pociągnę sam… i to był błąd.
_DSC8820Poszło dużo pary w gwizdek, a i tak po 2-3km złapali mnie. Na ostatnim błotnistym odcinku (znowu zaczęło chlupać w butach) pozwoliłem innym popracować, mając w głowie samą końcówkę. Spokojnie jechałem jako 2-3 zawodnik. Na jakieś 500m do mety stwierdziłem że urywam… noga podała, wyrwałem do przodu już witając się z gąską, tym nie mniej wielkie było moje zdziwienie jak przed samymi bramkami do wjazdu na stadion z lewej strony objeżdża mnie Darek i pierwszy wpada na stadion, na którym jest jeszcze mała zawijka i jakaś para rodzic+dziecko, którzy nam uprzejmie schodzą z trasy, i na ostatniej prostej jeszcze jeden mnie wyprzedza… nauczka…

Nawet Darek mi powiedział że za szybko wyrwałem, ehh… doświadczenie robi swoje ale i tak było świetnie. I finisz jak zwykle w moim stylu.

Podsumowanie

Ogólnie – mimo że dojechałem z 1kg błota na sobie, chlupało mi w butach i napęd jęczał jak byłby nie smarowany od II wojny światowej to i tak jestem bardzo zadowolony, 27 miejsce w OPEN i 9 w M3, na 78 zawodników na MEGA 50km,  team MTB4Fun bardzo medalowo – nasze Panie na pudle, zarówno w MINI jak i MEGA, Sylwia, Kinga, Ilona i Jadwiga, szczególne brawo Sylwia – Mistrz Polski Nauczycieli, a w kategorii M1 na pudle Adrian i Kacper – duma, bo często z nami jeżdżą na treningi – rośnie nowe pokolenie których plecy zaraz będziemy oglądali. Bardzo równa jazda męskiej części teamu. Widać progres, widać że treningi i wyjazdy nie idą na marne.
A organizacyjnie – na medal. Wpisowe 40 zł, a w tym – pakiet startowy (żel, napój i koszulka dla pierwszych 150) a na mecie – schabowy, woda, drożdżówki, banany i bardzo dużo nagród od sponsorów (nawet mi się rakieta tenisowa trafiła). Świetne prowadzenie imprezy przez Pana Piotra Kurka i Rafała Chmiela.
Trasa bardzo dobrze oznaczona i przygotowana. Na pewno wrócę za rok, urywać kolejne minuty (w porównaniu do 2015 urwałem 1 minutę, ale warunki wtedy były o wiele lepsze).
No i na koniec galeria z finiszu i zdjęcia szczęśliwego brudasa oraz podziękowania dla Darka – za mocną wspólną jazdę całą trasę, dla Renaty i Asi – za „zaplecze” 4fun oraz dla kibiców 🙂

 

Źródła:
Zdjęcia Renaty Tyc
Zdjęcia Sebastiana Okołotowicza
Zdjęcia Tomasza Dziuba – Fotopstryk
Wyniki MEGA (PDF)
Wyniki MINI (PDF)

Roman Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Zostaw komentarz